wtorek, 11 czerwca 2013

O tym, jak dostałam w prezencie flaszkę

Tego typu prezent to nic szczególnego w naszym kraju, jednak zawartość tamtej butelki nie była tak płynna i przezroczysta, jak to zwykle bywa ;-) Całość wyglądała tak:
Owszem, to były storczyki. Sadzonki cattleya rosnące w agarze. W samolocie je nieco wytrzęsło, dlatego sterczały krzywo, zsunięte na ściankę butelki. Spędziły w niej jeszcze jakieś 3 miesiące, po czym flaszka zaliczyła bliskie spotkanie trzeciego stopnia z młotkiem. Zawartość została starannie wypłukana i prezentowała się wtedy następująco:

Roślinki były różnej wielkości, od 1-go do kilku centymetrów, i miały korzenie różnej ilości i długości. W lewym górnym rogu widać dwie kępki sadzonek, których nie udało mi się rozdzielić. Wsadziłam je w podłoże z drobniutkiej kory z domieszką skały wulkanicznej.
Zdecydowałam, że doniczki z cattleyami umieszczę w małej plastikowej szklarence (wygląda jak kuweta z przezroczystą pokrywą). Na zdjęciu poniżej szklarenka bez pokrywy, ale za to nie tylko z cattleyami...

Widać ją także na zdjęciu mojej storczykowej szafki, druga półka od dołu, po prawej stronie. Doniczek wystarczyło na dwie miniszklarenki. Jedną oddałam współstorczykomaniaczce, która nawiasem mówiąc zaraziła mnie tą manią :-)

Potem zaczęłam szukać informacji, jak się takimi drobiazgami zajmować. Napisałam maila z prośbą o wskazówki do znajomego sklepu internetowego i dowiedzałam się, że:
  • roślinki wyjęte z agaru są trudne w uprawie domowej, a najtrudniejszy jest okres zaraz po wysadzeniu,
  • potrzebują długiego okresu aklimatyzacji, może minąć nawet kilka miesięcy, zanim pojawią się widoczne oznaki wzrostu,
  • potrzebują wysokiej wilgotności otoczenia i stałej temperatury,
  • najlepszym podłożem dla takich sadzonek jest mech sphagnum (hmmm...), który powinien być stale wilgotny, a drobne podłoże dla storczyków powinno być użyte w późniejszym okresie, po aklimatyzacji,
  • szklarenka jest dobrym pomysłem, ale przy niewystarczającym ruchu powietrza wokół roślinek może pojawić się pleśń.
Po około dwóch latach mogę powiedzieć, że chociaż znaczna większość moich cattleyek przetrwała, to tempo ich wzrostu zaiste nie powala na kolana swoją  szybkością. Generalnie powyższe stwierdzenia okazały sie prawdą, choć jeśli chodzi o podłoże, to mogę wypowiadać się raczej teoretycznie. Nie przesadzałam sadzonek z kory do mchu. Bałam się nadwerężyć delikatne korzenie oraz bałam się, że w mchu łatwiej storczyki przeleję i ich korzenie zgniją. Mam jednak 4 sadzonki, które rosną obecnie w mieszance mchu z korą, ponieważ straciły niemalże wszystkie, i tak nieliczne, korzenie. Jak na razie wciąż żyją. Uniknęłam ataku pleśni, ale 2 czy 3 razy, zaniepokojona białawym nalotem, przecierałam maluchy patyczkami higienicznymi zamoczonymi w biosepcie.

Jeżeli jednak ktoś myśli, że w warunkach domowych, parapetowych, szybko dojdzie od takiego drobiazgu jak powyżej do efektów takich jak poniżej, to się niestety myli.
Dlatego ja postanowiłam spróbować te warunki poprawić. W końcu na tym polega zabawa. Ale to już jest temat na osobnego posta :-)

PS. A jeśli ktoś chciałby poczytać więcej o storczykach w agarze, to może zerknąć np. tutaj.

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...