środa, 26 lutego 2014

Kwitnąca pamiątka z wycieczki do Łańcuta

Nieoznaczona cattleya, będąca pamiątką z wizyty w Łańcucie, okazała się orchideą bezproblemową w uprawie parapetowej i chętną do współpracy. Jednym słowem przeciwieństwo koleżanki z Allegro. Zeszłoroczny przyrost, który pojawił się końcem lata, właśnie rozpoczął kwitnienie.


Roślina cały czas stoi na storczykowej półce w oknie zachodnim. Nie była doświetlana. Nie zasuszyła ani jednego pączka. Przetrwały wszystkie, które pojawiły się na pędzie kwiatowym.



Kwiaty mało intensywne w kolorze - białe, za to pięknie, choć delikatnie, pachnące. Zapach słodkiej frezji albo konwalii, bardzo przyjemny. Ponownie przeciwieństwo laelliocattlei Rojo.


Latem roślina miała zapewnioną dużą ilość jasnego, ale rozproszonego światła. Zimą również jasno, na ile to możliwe o tej porze roku, oraz daleko do grzejnika. Tej zimy brak silnych mrozów, więc temperatury na storczykowej półce wynoszą ok 18 - 20 stopni Celsjusza. Podlewanie zimą ograniczone. Jesienią w trakcie podlewania kilkakrotnie dodałam do wody nawóz Peters Professional Blossom Booster.


Orchidea w momencie zakupu kwitła. Po przekwitnięciu została przesadzona do nowej, przezroczystej doniczki, w której wypaliłam dziurki dla zwiększenia dopływu powietrza do korzeni. W starej doniczce całą przestrzeń zajmowała już bryła korzeniowa. Mimo to aktualna doniczka ma średnicę tylko o około 2 cm większą od poprzedniej. Po włożeniu do niej cattleyi ledwo udało mi się wcisnąć nieco nowego podłoża między bryłę korzeniową a ścianki pojemnika. O dziwo, to naprawdę wystarczyło. Mała ilość podłoża szybko przesycha i zmniejsza ryzyko zgnicia korzeni.


Kwiaty na żywo są oczywiście piękniejsze niż na zdjęciach :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...