Tydzień temu, czyli w weekend 12-13 października, we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym odbywał się Festiwal Dyni. Nie można było przegapić takiej okazji do spędzenia nieco czasu na świeżym powietrzu, stanęliśmy więc pod główną bramą wejściową ogrodu w niedzielne przedpołudnie. W dłuuugaśnej kolejce. Na szczęście ogród ma też drugie wejście, od strony Ostrowa Tumskego, a tam, o dziwo, kolejki nie było. Nie musieliśmy zatem długo czekać na możliwość zapoznania się z oferowanymi na festiwalu atrakcjami.
Ogród był pełen dekoracji wykonanych, a jakże, z dyń we wszystkich kształtach i kolorach. Postacie ludzi i zwierząt rozmieszczone były zarówno wzdłuż ścieżek i alejek, jak i w głębi, na trawnikach. Coś dla siebie mogły wśród nich wypatrzeć zarówno dzieci...
... jak i np. ich tatusiowie ;-) Przedstawiona poniżej pani pozowała do wielu zdjęć, bijąc popularnością na głowę zarówno gejszę, jak i hiszpańską tańcerkę. Ciekawe, kto miał większy ubaw: autorzy dekoracji w trakcie ich montowania, czy zwiedzający w trakcie ich podziwiania?
W trakcie festiwalu odbył sie konkurs na największą dynię, a najcięższe z nich przekraczały wagą 400 kg. Wśród palet, na których leżały, kłębił się taki tłum, że zrobienie olbrzymkom zdjęć bez osoby wkraczającej w kadr graniczyło z cudem.
Kolejnym konkursem był konkurs na najdziwniejszą dynię, a poniższe zdjęcia przedstawiają uczestniczące w nim kompozycje.
Nie samymi dyniami można było cieszyć oczy. W szklarniach z sukulentami oglądaliśmy kwitnące kaktusy.
W tym sezonie tematem przewodnim ogrodu botanicznego były rośliny owadożerne. Kolorowe kapturnice, muchołówki i rosiczki rosną dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Jesień nie oznacza, że w ogrodzie jest szaro-buro... Kwitną nadal rozmaite kwiaty, jak np. widoczne poniżej złocienie. Liście drzew zmieniając barwy prezentują mozaikę zieleni, czerwieni i żółci.
Wycieczkę na festiwal uważam za udaną. Co prawda od chodzenia w końcu rozbolały nogi, ale pogoda dopisała i przez cały czas było co oglądać. Jak nie dynie, miody, ciasta i przetwory, to ogród i rosnące w nim drzewa i krzewy. Polecam, w przyszłym roku też się wybiorę :-)
Nie samymi dyniami można było cieszyć oczy. W szklarniach z sukulentami oglądaliśmy kwitnące kaktusy.
W tym sezonie tematem przewodnim ogrodu botanicznego były rośliny owadożerne. Kolorowe kapturnice, muchołówki i rosiczki rosną dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Jesień nie oznacza, że w ogrodzie jest szaro-buro... Kwitną nadal rozmaite kwiaty, jak np. widoczne poniżej złocienie. Liście drzew zmieniając barwy prezentują mozaikę zieleni, czerwieni i żółci.
Wycieczkę na festiwal uważam za udaną. Co prawda od chodzenia w końcu rozbolały nogi, ale pogoda dopisała i przez cały czas było co oglądać. Jak nie dynie, miody, ciasta i przetwory, to ogród i rosnące w nim drzewa i krzewy. Polecam, w przyszłym roku też się wybiorę :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz